PKP Cargo zamierza do końca września przeprowadzić zwolnienia grupowe, obejmujące aż 765 pracowników. Spółka wskazała na brak porozumienia ze związkami zawodowymi w sprawie ewentualnej alternatywy dla zwolnień grupowych jako główną przyczynę podjęcia tej decyzji. Przypomnijmy, że największy kolejowy przewoźnik towarowy w Polsce na przyszły rok planuje kolejną redukcję zatrudnienia.
Na temat kryzysu, w jaki wpadło w ostatnich latach PKP Cargo, powiedziano już bardzo wiele. Nie jest to zatem czas i miejsce, aby omawiać szczegółowo jego przyczyny. Przypomnijmy tylko, że na zaistniałą sytuację złożyło się wiele powodów, zarówno związanych z
ogólnym trendem spadkowym w kolejowych przewozach towarowych, który wśród państw członkowskich Unii Europejskiej obserwuje się nie tylko w Polsce, jak również wynikających z wielu lat zaniedbań, a także utraty klientów podczas wymuszonej decyzją polityczną koncentracji na obsłudze ponadnormatywnych przewozów węgla kamiennego w latach 2022-2023. Trzeba również przyznać, że PKP Cargo nie odnalazło się tak dobrze na rosnącym rynku przewozów intermodalnych jak mniejsi, bardziej elastyczni gracze.
Samo zainicjowanie w PKP Cargo procesu restrukturyzacji w 2024 roku nie powinno być zatem żadnym zaskoczeniem. Jego najistotniejszym i jednocześnie najbardziej bolesnym społecznie elementem były od początku zwolnienia grupowe, które zaczęto realizować na dużą skalę, gdy funkcję p.o. prezesa zarządu pełnił Marcin Wojewódka. Ówczesny tymczasowy zarząd podjął decyzję o redukcji zatrudnienia o ponad 3,5 tys. osób, w efekcie czego liczba pracowników po zakończeniu pierwszej fali zwolnień grupowych spadła do ok. 10 tys.
Na początku czerwca nowy zarząd z prezes Agnieszką Wasilewską-Semail na czele, poinformował, że planowane są kolejne zwolnienia grupowe, które miałyby objąć 2,5 tys. pracowników – ponad 1 tys. osób w tym roku i kolejnych blisko 1,4 tys. pracowników w 2026 roku.
Wasilewska-Semail: Jesteśmy zmuszeni rozpocząć restrukturyzację zatrudnieniaW późniejszym czasie zarząd PKP Cargo wskazywał, że dla zwolnień grupowych istnieje alternatywa w postaci wprowadzenia dużych zmian – oczywiście na gorsze z punktu widzenia osób zatrudnionych w spółce – w warunkach pracy. Miałoby tu chodzić o rezygnację z “elementów wykraczających poza kodeks pracy”, takich jak 100-procentowe wynagrodzenie w czasie zwolnienia chorobowego, 6-miesięczne okresy wypowiedzenia, czy atrakcyjne dodatki za każdą godzinę pracy w niedziele i święta. Zarząd spółki przekazał w dniu 11 sierpnia, że do końca lipca związki zawodowe nie ustosunkowały się do tej propozycji, co ma być równoznaczne z brakiem akceptacji. Tym samym jeszcze w tym roku przeprowadzone zostaną pokaźne zwolnienia grupowe.
– Realizacja planu restrukturyzacyjnego jest warunkiem uratowania spółki. Jednym z jego elementów jest zmniejszenie kosztów stałych, w tym osobowych, w roku 2025. Wobec braku akceptacji dla rozwiązania alternatywnego, polegającego na ograniczeniu kosztów niezwiązanych z poziomem realizowanych działań przewozowych, a wynikających z ZUZP, jesteśmy zmuszeni rozpocząć restrukturyzację zatrudnienia – wskazuje cytowana w komunikacie prasowym prezes Wasilewska-Semail. Zwolnienia grupowe mają być ostatecznie nieznacznie mniejsze niż ogłoszone w czerwcu, obejmując “tylko” 765 osób. Trzeba jednak podkreślić, że zostaną one przeprowadzone do końca września. Nie należy zatem wykluczać, że w październiku, listopadzie i grudniu usłyszymy o kolejnych decyzjach w tym zakresie – zwłaszcza że PKP Cargo otwarcie przyznaje, że kondycja finansowa jest bardzo zła.
Nie tylko zwolnienia grupowe
Spółka wskazuje jednocześnie, że zwolnienia grupowe nie są jedynym elementem realizowanej restrukturyzacji. Przykładowo z dniem 1 sierpnia wdrożony został
model jednego pracodawcy – poszczególne zakłady PKP Cargo przestały być formalnie pracodawcami, co umożliwi centralizację usług wspólnych i standaryzację wielu działań w skali całej spółki, dzięki czemu nastąpić mają redukcja kosztów administracyjnych i operacyjnych, czy też zwiększenie efektywności wykorzystania zasobów i pozycji negocjacyjnej w procesach zakupowych. PKP Cargo stara się także pozbywać majątku, którego utrzymanie w strukturach przewoźnika nie jest konieczne dla kontynuowania działalności.
Przykładowo spółka zależna PKP Cargotabor może zostać sprzedana PKP Linii Hutniczej Szerokotorowej. Wczoraj podpisano z kolei list intencyjny w sprawie
przejęcia zaplecza taborowego w Czerwieńsku przez lubuski samorząd wojewódzki.
Trudno dziś ocenić, czy PKP Cargo ma szanse wyjść na prostą w dającej się przewidzieć przyszłości. Udział spółki w pracy przewozowej w dalszym ciągu spada – o ile w maju 2024 wyniósł on 27,7%, tak w maju 2025 już 26,3%. Szansą mogłoby być teoretycznie większe zaistnienie na rynku przewozów intermodalnych, jednakże – powtórzmy to jeszcze raz – dobrze radzą sobie na nim dużo mniejsi gracze, którzy osiągają coraz wyższe udziały rynkowe i nie są obciążeni historycznymi zaszłościami, a także dysponują niejednokrotnie nowoczesnym taborem trakcyjnym, którego w PKP Cargo bardzo brakuje. Warto zatem zadać sobie pytanie, czy sama restrukturyzacja, bez realizacji inwestycji taborowych i innych inicjatyw rozwojowych na większą skalę, pomoże uratować spółkę.